
Kolejną inscenizację dzieła Verdiego zaadaptował Teatr Wielki-Opera Narodowa. Twórcą spektaklu jest duet Treliński - Kudlicka. Miałem przyjemność zobaczyć owe przedstawienie dzień po premierze. Jest to niezwykle barwne i dynamiczne przedsięwzięcie, które nie ma co ukrywać jest udane. Historia pięknej kurtyzany Violetty Valery, jej ogromnej miłości do Alfreda Germont została przedstawiona w niezwykle nowoczesny, a zarazem pierwotny sposób. Verdi stworzył dzieło współczesne sobie, bez zbędnych historycznych realiów, kostiumów rodem z zamierzchłych epok. Ta sama intencja widocznie przyświecała twórcom obecnej wersji. Słynny bal w Paryżu na którym to Alfredo zakochuje się w Violetcie został przeniesiony na podświetlany dancefloor nocnego klubu. Żywa paleta kolorystyczna, układy choreograficzne barwnych tancerzy podkreślały klimat zabawowego charakteru przyjęcia, uciechy bohemy paryskiej. Tutaj należy zaznaczyć jak ponadczasowa jest muzyka Verdiego mająca ponad 150 lat, a która wciąż brzmi wiarygodnie.

Wielkie brawa należą się za kostiumy autorstwa Gosi Baczyńskiej i Tomasza Ossolinskiego. Cekiny, żywe barwy, futurystyczne niekiedy kroje (matadorzy czy postać Barona Douphol) podkreślały emocje jakie rządziły aktualnie na scenie. W ten sposób stały się nierozerwalnie związane z architekturą scenografii. Nie powielały utartych schematów i co najważniejsze były idealnie osadzone w klimacie współczesnych nam realiów.
Minusem owego przedstawienia była przesuwająca się scenografia - to w prawo, to w lewo i tak w kółko... Miało być ciekawe, no i może tak było, ale niestety "hałas" który temu towarzyszył po prostu przeszkadzał. Lepiej na szczęście było już w drugim akcie z basenem, gdzie "nic nie jeździło" :-). O tej Traviacie było niesamowicie głośno, nie za sprawą Aleksandry Kurzak czy Andrzeja Dobbera jeżeli by się ktoś pytał, a za sprawą tancerzy-celebrytów znanych szerszej publiczności z TVN-owskiego programu. Na szczęście wszystko było tak jak być powinno, a "gwiazdki" były tylko tłem całego przedstawienia.
Myślę, że Traviatę nie jest łatwo wyreżyserować. Dostępnych mamy mnóstwo przeróżnych adaptacji, wciąż nowe się tworzą i żeby wstrzelić się z oryginalnym pomysłem w ten ciąg jest naprawdę nie lada wyzwaniem. A czy tutaj się udało? Jak dla mnie zdecydowanie tak! Można Trelińskiemu zarzucać, że "poszalał" za bardzo, ale chyba właśnie o to mu chodziło. Aczkolwiek życzyłbym sobię na przyszłość, aby zrezygnowano z celebryckiego marketingu, który w tym przypadku w zupełności nie był potrzebny.
źródło fotografii: http://www.teatrwielki.pl/
(na zdjęciu Aleksandra Kurzak - Violetta Valery)
(na zdjęciu Aleksandra Kurzak - Violetta Valery)