"Przyczyna zachwytu w młodości, rozpaczy w wieku dojrzałym,
pociechy na starość".
-
Gioacchino Rossini o muzyce Mozarta-




środa, 19 stycznia 2011

Dwa tak wyjątkowe wieczory.

Filharmonia Narodowa w Warszawie przyniosła mi ostatnimi czasy dwa zupełnie wyjątkowe doznania. Zaczęło się koncertem karnawałowym, po czym nastąpił obrót o 180 stopni i dnia następnego mieliśmy prawykonanie dzieła Krzysztofa Pendereckiego w postaci pieśni zadumy i nostalgii. Dwa tak wyjątkowe wieczory, dwa zupełnie odmienne i sobie przeciwstawne muzyczne przeżycia.

Czwartowe spotkania muzyczne
tym razem zaproponowały słynne, wesołe utwory Jacquesa Offenbacha i Johanna Straussa (syna). Obok utworów operetkowych, znalazły się także polki oraz walce brawurowo zagrane przez Sinfonię Varsovię pod batutą Marca Minkowskiego. Na pierwszą część wieczoru złożyły się:

Uwertura do operetki Zemsta Nietoperza Straussa
Walc Wspomnienie z Aix-les-Bains Offenbacha
Polka Luksusowy pociąg op. 281 Straussa
Uwertura do operetki Orfeusz w piekle Offenbacha
Walc Róże Południa op. 388 Straussa
oraz Zejście do piekieł i Galop z operetki Orfeusz w piekle Offenbacha.

Jednak jak się okazało była to "rozgrzewka" przed drugą częścią wieczoru! Jak słusznie skomentował jeden z muzyków "...musimy się teraz trochę odsunąć, bo się pozabijamy". Minkowski wycisnął ile się dało z muzyków, o taryfie ulgowej nie było mowy. W drugiej części zagrano:

Uwerturę do opery Rusałki Renu Offenbacha (której początek wykorzystany został przez autora do słynnej Barcaroli z Opowieści Hoffmana)
Polkę Wśród grzmotów i błyskawic op. 324 Straussa
Introdukcję i Walca z baletu Motyl Offenbacha
Pizzicato-Polkę Johanna i Josefa Straussów
Polkę Eljen a Magyar! op. 332 Straussa
Płatki śniegu z baletu Podróż na Księżyc Offenbacha
Polkę Mazurka Fata Morgana op. 330 Straussa
oraz Antrakt i Galop z operetki Wielka księżna Gerolstein Offenbacha.

Na tym jednak się nie skończyło! Gromkie brawa jakie zgarnęła Sinfonia Varsovia, a przede wszystkim Minkowski, zaowocowały pięcioma kolejnymi utworami: z baletu Motyl Offenbacha, Marszem egipskim Straussa, Galopem Infernal z Orfeusza w piekle Offenbacha znanemu szerszej publiczności jako Can Can, Trisch-Trasch Polkę Straussa oraz na zakończenie najsłynniejszy bodajże straussowski walc Nad pięknym, modrym Dunajem nazwany tego jednego wieczora przez Minkowskiego Nad blue Vistula ;).
Minkowski jest postacią nietuzinkową z ogromnym poczuciem humoru! W pewnym momencie nie wiedziałem czy uśmiecham się bo słyszę tak wesołą i energetyczną muzykę czy uśmiecham się, bo widzę "roztańczoną" sylwetkę (?!) dyrygenta! Podejrzewam, że owacja na stojąco była głownie zasługą humoru jakim obdarzył publiczność ów człowiek.

Zupełnie w inną podróż zabrał publiczność Valery Gergiev. Powiało na mnie morze snów... Pieśni zadumy i nostalgii na sopran, mezzosopran, baryton, chór i orkiestrę jest najnowszą kompozycją znakomitego polskiego kompozytora Krzysztofa Pendereckiego. Jest to utwór, który został specjalnie zamówiony przez Narodowy Instytut Fryderyka Chopina, a który miał godnie zakończyć obchody Roku Chopinowskiego. Autor tym razem zmierzył się z czymś wydaje mi się nieco zapomnianym w rodzimej sztuce - z polską poezją. Jest to zabieg niezwykle trafiony - bo co innego może wyrażać naszą polską dumę, tkwiący w Polakach romantyczny patriotyzm jak nie wiersze "naszych" poetów?
Utwór został zmyślnie podzielony na trzy części. Pierwsza z nich - Ogród zaklęty, opierała się na wierszach Kazimierza Wierzyńskiego, Bolesława Leśmiana, Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, Tadeusza Micińskiego, Stanisława Koraba-Brzozowskiego oraz Kazimierza Przerwy-Tetmajera. Jest to jakby przytoczenie pierwszej fazy procesu twórczego Chopina. Szukanie inspiracji, natchnienia w ludzkim umyśle, pragnieniach, w otaczającym świecie. Poniekąd słychać pobożne życzenia młodego Chopina "ty mnie na wyspy szczęśliwe zawieź...". Utwór przesycony jest poszukiwaniami, twórczymi emocjami targającymi artystę, który nie zawsze otrzymuje to o co prosi... Stąd też słychać bezsilność, narastającą niemoc, która dosadnie zostaje wyrażona we fragmencie wiersza Anioł Pański Przerwy-Tetmajera kończącym pierwszą część utworu.
W drugiej części dzieła zatytułowanej Co mówi noc? Chopin jawi się jako pełnoprawny artysta, który jest świadomy swojego statusu, który rozmyśla nad sensem własnego bytu. Czy to co robi jest słuszne? Czy to jest właśnie ta droga, którą powinien iść dalej? Widoczna tęsknota za rodzinnymi stronami, za ojczystym krajem, kochającą rodziną. Z dala od bliskich, szuka ukojenia w muzyce, w otaczającej rzeczywistości... i otrzymuje ją.
Requiem jest trzecią częścią, kończącą ów utwór. Przesiąknięta jest nostalgią, wszechobecną tęsknotą Chopina żyjącego z dala od przyjaciół. Jest to również moment zadumy, niejako "opłakujący" utratę kompozytora przez bliskich mu osób za życia, co dosadnie obrazują przewijające się przez cały utwór fragmenty Fortepianu Chopina Norwida. Jest to najbardziej dynamiczna część, którą kończy obszerniejszy fragment Anioła Pańskiego nawiązujący do pierwszej części.
Kilka uwag należy się samemu wykonaniu. Głównymi solistami na scenie byli: Wioletta Chodowicz (sopran), Agnieszka Rehlis (mezzosopran) oraz Mariusz Godlewski (baryton). Najpiękniejszą interpretację pokazała moim zdaniem Chodowicz, która ma wyjątkową barwę głosu i która świetnie z tego przywileju korzysta. Silna ekspresja wykonania, znakomita interpretacja - zachwycająca. Pozostali artyści wypadli równiez bardzo dobrze, jednak nie wzbudzali aż tylu emocji co sopraniska. Agnieszka Rehlis posiada ładną barwę głosu, udowodniła nie raz, że jest również świetną solistką, pomimo tego, jej niższe tony były momentami niesłyszalne. O Gergevie chyba nie ma co się rozwodzić, z wielką wirtuozerią i nonszalancją poprowadził Sinfonię Varsovię. Pokazał po raz kolejny swoja klasę. Jednym słowem - godne zakończenie obchodów Roku Chopinowskiego...

5 komentarzy:

  1. Szanowny Panie, mam wrażenie że nie do końca Pan wie o czym pisze. Co ma barwa głosu do tego, że orkiestra gra głośno w momentach, gdzie jest napisane piano i artysta jest mniej słyszalny? Niech Pan weźmie partyturę do ręki i zobaczy, że w miejscach gdzie jest napisane nisko dla głosu wokalnego orkiestra nie powinna grać forte i go przykrywać. Życzę miłego studiowania i potem ewentualnego krytykowania artystów. A tak w ogóle to najlepiej już stanąć samemu i zaprezentować swoje umiejętności wokalne Szanowny Panie!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    oczywiście moja wiedza na ten temat nie jest jeszcze imponująca, bo ciągle w tym kierunku się dokształcam. Proszę nie mylić krytyki z moimi osobistymi wrażeniami i spostrzeżeniami, które to mam prawo wyrażać na własnym blogu... Stawać na scenie nie zamierzam, bo najzwyczajniej śpiewać nie umiem. A p. Rehlis ma po prostu ładną barwę głosu i akurat tamtego wieczora jej kreacja wokalna podobała mi się mniej niż zwykle...i naprawdę proszę nie mylić pojęć. Na zakończenie kompletnie nie rozumiem Pana/Pani tonu (no chyba, że należy Pan/i do najbliższego otoczenia artystki).
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Czego Pan nie rozumie? Ton jest właściwy do Pańskiej wypowiedzi. Należy Pan widocznie do grupy osób które mówią artystom, no ładnie ale dlaczego tak mało śpiewałeś czy śpiewalaś? Tak jakby artysta był winien temu, że kompozytor tak czy siak napisał. Ja również słyszałem to dzieło i niestety powiem, że sopran w stosunku do barytonu i mezzospranu miał większą możliwość muzycznej wypowiedzi, miał najwięcej śpiewania efektownego. Co mogą zrobić głosy niższe jeżeli mają mniej napisane i w dodatku nisko, jak sam Pan zauważył? Sama linia głosu wokalnego w utworze jest bardzo ważna i tu akurat sopran miał pole do popisu. Dlaczego zawsze krytykuje się wykonawców a nie samą kompozycje? To tak jak by Pan wziął arię Traviaty i arię Barbariny z Wesela Figara. To jest takie samo porównanie szanowny Panie. Trochę więcej zrozumienia dla wykonawców. Ja nie należę do nikogo z bliskiego grona artystki, jestem melomanem głosów wokalnych od lat bo kiedyś sam podejmowałem próbę studiów wokalnych ale zrezygnowałem. Z poważaniem, Michał Borkowski.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    termin "właściwy" jest Pana subiektywnym stwierdzeniem, tak jak subiektywne jest moje zdanie o kreacji wokalnej p. Rehlis... Spotkałem sie z różnymi zdaniami na temat solitów z tamtego wieczora - jedni twierdzili, że to właśnie sopran był "najsłabszy", inni, że najlepiej sobie poradził baryton. Tyle opini ile wtedy było widzów. Do pani Agnieszki absolutnie nic nie mam - miałem okazje ją słyszec wielokrotnie na scenie i w nagraniach. Jako Aza z "Manru" jest rewelacyjna, tak jak świetna była w roli esesmanki w "Pasażerce" tak tutaj mnie nie zachwyciła. Owszem Pan zapewne posiada większą więdzę od strony technicznej, skoro miał okazje być na studiach wokalnych... Ja nie miałem okazji, nigdy wręcz o tym nie myślałem. Nikogo nie oceniam, do żadnej z "grup" też nie należę - do której z resztą już mnie Pan podpiął, mówię tylko o własnych spostrzeżeniach, zupełnie subiektywnych... Pana słowa i spostrzeżenia oczywiście bedę miał na uwadze.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. p.s. poprawiłem zdanie, które wydaje mi się jest teraz bardziej "zrozumiałe" - dokładnie pokazuje co miałem na myśli.

    OdpowiedzUsuń